Wegetarianin

W pajęcze sieci wpadła Muszka.
Podbiegł więc Pająk na paluszkach
i woła szczerze zachwycony:
„Ach, jak ja pragnę takiej żony!
Ach, Muszko, Muszko, niech ci zaśpiewam,
do mej muzyki już szumią drzewa!”
I Pająk grał na pajęczynie
jak na gitarze,
nie pozwalając swojej dziewczynie
ochłonąć z wrażeń.
„Czy jest gdzieś inny pająk nad Wisłą,
który dla ciebie będzie artystą?”
Lecz Muszka nie straciła głowy
i do tej doszło rozmowy.
„Jeśli chcesz taką jak ja kobietę,
musisz bezwzględnie przejść na dietę.”
„Po co mi, po co, po co dieta?
Czy ja nie mogę zjeść kotleta?
Przecież nie rośnie żaden brzuch
od innych much.
Na początku wspólnej drogi
mógłbym nawet jeść pierogi,
ale długo nie wytrzymam.
I co powie rodzina
na wegetarianina?”
„Zostaw na razie inne pająki,
niech się trzymają swojej łąki.
Sama ci będę robić kotlety –
to żaden problem dla kobiety.
Po schab pójdziemy do rzeźnika
zza narożnika.
Będziesz jadł mięso z wyjątkiem piątków,
bo przecież nie masz dwóch żołądków.”
„Ach, dobrze, dobrze, ma piękna Muszko,
z radością oddam ci serduszko.”
I po tym ważnym uzgodnieniu
oddali się przeznaczeniu.
Ślubu udzielił Paź Królowej
w świetnej kreacji galowej,
rozdawał potem wizytówki,
gdy ryż garściami sypały mrówki.
I założyli sobie obrączki
na czwarty palec trzeciej rączki
(bo na dwa pierwsze odnóża
Muszce była za duża).