Zgadzam się ze Stalinem, że nie należy tracić czasu na czytanie pisarzy drugorzędnych.
W związku z tym nie należy czytać Dostojewskiego.
Co to są za stare ramoty!
Jaka prymitywna jest w nich rola pieniądza! Np.:
1. pożyczył – nie oddał – zabił
2. wrzuciła 100 tys. rubli do kominka – doniosłość tego faktu można mierzyć chyba tylko wysokością sumy
3. miał mało, ale i tak przepuścił
4. nie mieli pieniędzy, więc się puściła.
U Prusa jest inaczej. Wokulski pożycza Szlangbaumowi pieniądze i podstawia go do licytacji kamienicy Łęckich, zabezpieczając zwrot pożyczki zobowiązaniem do przeniesienia na niego własności tej kamienicy. Podstawieni licytanci windują cenę o 30 tys. rubli, żeby Łęccy zarobili na licytacji i Łęcka miała posag. Sumę tę Łęcki umieszcza u Wokulskiego na procent, a ten płaci mu większy niż wynika z rachunku ekonomicznego, czyli praktycznie darowiznę, bo chce wspierać Łęckich. Do tego Izabela ma mu za złe, że tak zrobił.
Prus rozumie zderzenie czasów i wartości: feudalizmu i kapitalizmu oraz arystokracji i szlachty z mieszczaństwem i inteligencją. Próżno tego szukać u Dostojewskiego. U Dostojewskiego jest jednostka i jej opis. Nie ma odpowiedzi, co ją ukształtowało. U Prusa są jednostki i całe grupy społeczne oraz ich diagnozy, np. o arystokracji mówi Wokulski do Łęckiej: „Sądzę tylko, że zajmują oni uprzywilejowane miejsca bez zasługi, i że dla utrzymania się na nich apostołują w społeczeństwach pogardę dla pracy, a cześć dla próżniaczego zbytku” (Lalka, tom II, rozdział Pod jednym dachem). Od tej strony Prus opisał każdą warstwę, ale on był zapatrzonym na Zachód socjologiem i matematykiem. A do tego świetnym satyrykiem. Potrafił coś pokazać poprzez dowcip, czego oczywiście u Dostojewskiego zupełnie nie ma.
Pozdrawiając Was wiosennie życzę, abyście się więc nie absorbowali wykwitami pseudoartystów w rodzaju np. Pani Szumowskiej.
Magdalena