Kokon

Rok za rokiem

odmierzała niedzielnym krokiem

z domu

do kościoła

w małym miasteczku

na sennym rynku

naprzeciw wyszynku

autobus

drzewa

Od pohukiwań gołębi

snuje się siwy kokon

jej samotności

przykłutej dla porządku

szpilką

którą nie mogła

zranić nikogo