Latem
w południowych godzinach
natęża się dźwięk
trzmieli w migoczących lipach
główkami w dół spadają róże
confetti jak szarańcza
wstęgi jak błyskawice
i żarzy się ziemia
pod stopami wybrańców
Ale nie uwiedziony
śpi w chłodnym domu
widząc ich w okrągłym świetle
jak przez okular mikroskopu
gdy przenikają się w poszukiwaniu
kamienia który ich uzdrowi
wobec chichotu gwiazd i współczucia księżyca
w łańcuchu nieskończoności