Ego, narrator, znany armator, wszedł do kutra pełnomorskiego na jednego ze Śledzikiem i śledzi, kto odwiedzi Rybaka, a nie byle jaka to była bandera: Piszczel i Siekiera. Morze błękitem, a kuter przemytem cennych okazów, złotych obrazów, kolorowych płazów. Wyruszyli o świcie, by pirackie życie wśród radosnych strzałów i oryginałów Jacków i Rafałów wieść jak w szklanej kuli w zapachu cebuli, piwa i golonki z firmy podpoznańskiej pod okiem Boznańskiej. Wtedy krzyczy Piszczel: "Teraz racę wystrzel!" Raca poleciała, a wokoło woda bardzo pociemniała. "Jest! Już jest! Już jest!" - wydziera się Siekiera i skrzynie na pokładzie kolejno otwiera. Wielka łódź podwodna od czubka do dna wysunęła ramię, a oni kładą, co mają na stanie. "Żegnam was ozięble, zostawiam przeręble, łowcie dalej ryby, bo to jest na niby, a to mój Nautilus, ma błękitne szyby i stalowy kadłub, kręcą mu się tryby cząsteczkami radu" - wskoczyłem na ramię stalowego demo, nakładając czapkę z napisami "Nemo".