Drzewa za oknem syczały od wiatru,
były gwiazdami dziwnego teatru,
gięły ramiona w gwałtownej niezgodzie,
nie chcąc już więcej nieszczęść w przyrodzie.
Chciały usilnie coś wbrew wykrzyczeć,
ale to burza – nie koncert życzeń,
chciały stąd uciec, ale nie mogą,
zbyt są związane swą jedną nogą,
rwą liść za liściem w wielkiej rozpaczy –
może sam Pan Bóg wreszcie zobaczy.
Może się wreszcie wicher odmieni
i znów nastanie spokój na ziemi.
Ptaki, wiewiórki i inne stworzenia
nie narażały swego istnienia.
Stojąc wciąż w miejscu drzewo wciąż krzyczy,
lecz burza z krzykiem nie chce się liczyć.
Może przetrwają swej ziemi wierne,
czy tak kochają, czy tak są bierne?
………………………………………………………….
Zdjęcia drzew zrobiłam w sierpniu tego roku w Świnoujściu. M.