…………………………………………….
………………………………………
Przyszedł prawnik do lekarza:
„Coś dziwnego mi zagraża!
Poziom cukru bardzo niski,
przed oczami dziwne błyski.
Proszę, by Pan dobył lupę
i obejrzał moją kupę”.
Lekarz zbytnio się nie stroskał:
„To jest sprawa bardzo prosta.
Zgodnie z wiedzą takich rzeczy
to już nawet się nie leczy”.
Na to prawnik: „Mam papiery
i nie do mnie te bajery.
Proszę coś zaordynować,
bo się będę procesować”.
„Oczywiście,
trudno stwierdzić interniście.
Dla lepszego rozeznania
dwa wypiszę skierowania
i to się tu dobrze składa,
że neurolog na psychiatrii wykłada”.
„Konowały
to do reszty już schamiały!
Chyba upadł Pan na główkę,
żebym za to bulił stówkę,
za wariacką kartotekę
pół osiedla ma już bekę.
Teraz ma być nie – psychicznie,
namacalnie, somatycznie
z adnotacją „może chodzić”,
żeby sobie nie zaszkodzić,
żebym tak ubezpieczony
jako słusznie rozwiedziony
był już nie do oskubania,
czego prawo nie zabrania”.
………………………………………………
……………………………………………………..